Wielowyciągi

Coś się kończy, coś zaczyna…

Zaraz po przekroczeniu granicy z Tajlandią czas zaczął odmierzać się nieco inaczej. Sentencja „z Pekinu wyjechałam 3 tygodnie temu” zamieniła się na „za trzy tygodnie będę już z powrotem w Chinach”. Co dziwne, wydaje mi się, że przyczyną nie było to, że wakacyjny czas dobiegł półmetka. Ważniejsze wydawało mi się to, że Tajlandia, w porównaniu z większością azjatyckich państw sprawia wrażenie jakby obranej z tajemniczości. Turystyczna infrastruktura sprowadza nas z wydeptanych w buszu ścieżek na wygodne, szerokie, asfaltowe alejki… Wspinanie też nie odbiega od tego schematu. Znaczy to nie tyle więcej jak to, że w internecie można znaleźć wszystkie potrzebne informacje, mapy, przestrogi i rozkłady. Nie trzeba się bawić w zbytnie organizowanie trasy, bo pani z agencji turystycznej załatwi wszystko za nas i jeszcze wyjdzie taniej i sprawniej niż sami sobie wyobrażaliśmy. Typowy dla Azji uliczny harmider to tylko przykrywka dla doskonale zorientowanej na turystów perfekcyjnej machiny. Od momentu wjazdu do Tajlandii miałam więc wrażenie, że jeżeli podczas tych wakacji miały się wydarzyć jakieś ciekawe przygody, to na pewno już by się wydarzyły. (więcej…)


Rajbung pod Pekinem

Udało się!!

Nie było ani łatwo, ani przyjemnie, ale razem z Torstenem Treufeldem otworzyliśmy nową, wielowyciągową drogę w Baihe. „Little Big Wall” to 121 metrów (nie mam pojęcia w jaki sposób Torsten to tak dokładnie obliczył) połogu podzielonych na 5 wyciągów (5.8, 5.12a, 5.12a, 5.11b, 5.6) . Wcześniej, innym zespołom udało się poprowadzić pierwszy, czwarty i piąty wyciąg. Dwa najtrudniejsze wyciągi opierały się wielu próbom przez jakieś dwa miesiące.

(więcej…)